sobota, 2 lutego 2013

Nudno, banalnie i łopatologicznie

Wcześniejszy mój post został skomentowany, że "jest pusty". (W istocie chodzi o artykuł). I to jest święta prawda! Ludzie nie rozumieją rzeczy, które były oczywiste dla starożytnych. Średniowiecznych, renesansowych i barokowych też.
Że dziecko w rodzinie przygotowuje się do życia.

Czy ma to jakiś związek z opcją "standard": jeden tatuś, jedna mamusia - i różnymi opcjami "full wypas" (rodziny tęczowe)?

Mniej więcej taki:

1. Żyć, żyć umiejętnie, wartościowo i odpowiedzialnie - to być gotowym na Spotkanie.

2. Spotkać się z kimś - to pokonać różnicę, czyli, to, co nas dzieli.

3. Fundamentalna różnica - to różnica między "męskim" i '''''żeńskim".

4. Spotykać się - to nieustannie pokonywać dzielące nas bariery, dostrzegać to, co dzieli, akceptować się, godzić - jeśli trzeba, wybaczać.

5. Nie można tego doświadczyć, jeśli trochę mieszka się z dwoma tatusiami, a trochę z jedną mamusią. I w każdym innym układzie negującym tzw. biologiczną rodzinę. Nie można żyć "trochę". Albo "podobnie jak".

Jeśli więc ktoś decyduje się na dziecko/dzieci - to sorry, w pewnym momencie rezygnuje z "prawa do własnego szczęścia". Mam na myśli tylko to szczęście, które zakłada, że "jak mi się zmienią upodobania, to dziecko  jakoś się dostosuje". Najpierw jest decyzja, potem konsekwencje. Inaczej wszyscy wychodzą z tego poobijani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz