wtorek, 1 października 2013

UFO na obiad

Zostaliśmy w domu we dwóch: Adaś robi za ciężko chorego, ja za ciężko przejętego. Obu średnio nam to wychodzi. Adasiowi ciężko też wchodzi. Śniadanko na przykład. Albo drugie śniadanko. I trzecie.
Wziąłem się więc za obiad. W ramach cięć budżetowych wykorzystuję elementy ruchome z lodówki wykazujące szczególną predylekcję do się psucia. No np. takie procesy gnilne.
No więc zakładam, że rodzina mi ufo, a potem będziemy zielone ludziki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz