poniedziałek, 6 maja 2013

Nasza wielodżetna rodzina

Przejęzyczenia nie ma - najnowsze badania dowiodły, że jesteśmy rodziną wielodżetną. Trzy małe dżambo dżety doprowadziły do tego, że w naszej rodzinie pas jest non-stop w użyciu. Startowy, się znaczy. A właśnie wylądowaliśmy po rejsie czarterowym do Babci i z powrotem. No i wcześniej byliśmy w Krasnobrodzie - przyjdzie czas na zdjęcia i wspomnienia, ino trauma trochę przejdzie.

Z wyjazdu najsuperowniejszy był powrót - najpierw doszło do typowej sytuacji krytycznej, kiedy dżambo dżety przekroczyły krytyczny poziom zmęczenia i znudzenia. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czemu silnik wyje. Ale nasze dzieci potrafią zawstydzić nasz silnik! No i silnik przez chwilkę udawał hybrydowy, tak go słychać nie było... Co było słychać, przemilczam! No i żeby usłyszeć silnik, śpiew ptaków i pana radarowca z suszarką, zachęciłem dzieci do gry strategiczno-turowej: kto pierwszy w szeregu samochodów z naprzeciwka zobaczy renówkę, ten krzyczy REEENÓÓÓÓWKAAAAA!!! i ma punkta. Do samego Lublina było już 20:20 w pojedynku gigantów. I dzieci się zamartwiały, że się nam asfalt i podróż kończy.

No i wcześniej, w wyniku intensywnych opadów deszczowych i frontonu niżowego nad Dziadkiem i Babcią, postanowiłem się ratować wykrętem: zakupiwszy dzieciom Chińczyka. Efekt: dwa dni z życiorysu - i to całej naszej rodziny, nadto pierwsza rzecz po powrocie w domowe pieluchy - rozkładamy planszę, przy okazji jemy kolację, kąpiemy i wykonujemy inne mniej ważne czynności podtrzymujące życie.

Mógłbym oczywiście dodać, że to rodzinne - będąc w obecnym wieku mojego Najstarszego Syna, odbywałem regularne starcia rodzinne w różne gry planszowe i karciane do późnych godzin nocnych i wczesnych godzin porannych. Oczywiście: jeśli czyta to jakaś wrażliwa i wyczulona społecznie feministka, może spróbować teraz zabrać prawa rodzicielskie mojemu Ojcu. Proszę bardzo: ja się nigdy do domu dziecka nie pchałem i na pewne rzeczy nigdy nie jest za późno. Myślę, tylko, że moje osobiste potomstwo może się z trudem rozstawać z ubrankami, które mi Zona spakuje jako wyprawkę na takąż wyprawkę.

No i tu chciałbym skończyć spóźnioną refleksją ogólniejszą, że w każdym normalnym stadzie są samce i samice alfa, dominujące, oraz samce i samice beta, co z dominem nic wspólnego nie mają. No więc w naszym stadle, jeśli nawet jest osobniczka alfa, to jest i druga, mniejsza: alfa i omega. A osobniki męskie są wyłącznie delta. Delta Force, ma się rozumieć!

Czy ja napisałem wcześniej: radarowiec z suszarką?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz