Przejęzyczenia nie ma - najnowsze badania dowiodły, że jesteśmy
rodziną wielodżetną. Trzy małe dżambo dżety doprowadziły do tego, że w
naszej rodzinie pas jest non-stop w użyciu. Startowy, się znaczy. A
właśnie wylądowaliśmy po rejsie czarterowym do Babci i z powrotem. No i
wcześniej byliśmy w Krasnobrodzie - przyjdzie czas na zdjęcia i
wspomnienia, ino trauma trochę przejdzie.
Z wyjazdu
najsuperowniejszy był powrót - najpierw doszło do typowej sytuacji
krytycznej, kiedy dżambo dżety przekroczyły krytyczny poziom zmęczenia i
znudzenia. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czemu silnik wyje. Ale
nasze dzieci potrafią zawstydzić nasz silnik! No i silnik przez chwilkę
udawał hybrydowy, tak go słychać nie było... Co było słychać,
przemilczam! No i żeby usłyszeć silnik, śpiew ptaków i pana radarowca z
suszarką, zachęciłem dzieci do gry strategiczno-turowej: kto pierwszy w
szeregu samochodów z naprzeciwka zobaczy renówkę, ten krzyczy
REEENÓÓÓÓWKAAAAA!!! i ma punkta. Do samego Lublina było już 20:20 w
pojedynku gigantów. I dzieci się zamartwiały, że się nam asfalt i podróż
kończy.
No i wcześniej, w wyniku intensywnych opadów
deszczowych i frontonu niżowego nad Dziadkiem i Babcią, postanowiłem się
ratować wykrętem: zakupiwszy dzieciom Chińczyka. Efekt: dwa dni z
życiorysu - i to całej naszej rodziny, nadto pierwsza rzecz po powrocie w
domowe pieluchy - rozkładamy planszę, przy okazji jemy kolację, kąpiemy
i wykonujemy inne mniej ważne czynności podtrzymujące życie.
Mógłbym
oczywiście dodać, że to rodzinne - będąc w obecnym wieku mojego
Najstarszego Syna, odbywałem regularne starcia rodzinne w różne gry
planszowe i karciane do późnych godzin nocnych i wczesnych godzin
porannych. Oczywiście: jeśli czyta to jakaś wrażliwa i wyczulona
społecznie feministka, może spróbować teraz zabrać prawa rodzicielskie
mojemu Ojcu. Proszę bardzo: ja się nigdy do domu dziecka nie pchałem i
na pewne rzeczy nigdy nie jest za późno. Myślę, tylko, że moje osobiste
potomstwo może się z trudem rozstawać z ubrankami, które mi Zona spakuje
jako wyprawkę na takąż wyprawkę.
No i tu chciałbym
skończyć spóźnioną refleksją ogólniejszą, że w każdym normalnym stadzie
są samce i samice alfa, dominujące, oraz samce i samice beta, co z
dominem nic wspólnego nie mają. No więc w naszym stadle, jeśli nawet
jest osobniczka alfa, to jest i druga, mniejsza: alfa i omega. A
osobniki męskie są wyłącznie delta. Delta Force, ma się rozumieć!
Czy ja napisałem wcześniej: radarowiec z suszarką?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz